Myślimy, że każdy wczasowicz dawnego FWP wie, gdzie znajduje się Zakręt Śmierci. W czasach PRL –u stanowił on atrakcję turystyczną większą niż pobliska Szrenica. Być może dlatego, że na słynny zakręt wczasowiczów dowoziły Autosany i Jelcze, a na Szrenicę należało się wdrapać samemu (no, przynajmniej do dolnej stacji wyciągu krzesełkowego). Jak mówią niektórzy karkonoscy górale, pod Zakrętem, w obmurowanej dobrą, kamieniarską robotą skale, znajduje się kilka pomieszczeń służących za czasów końca wojny jako tymczasowe miejsca ukrycia kosztowności przez lokalnych bonzów Gestapo i SS. Być może nie spodziewali się oni, że te tereny staną się po wojnie dla nich prawie niedostępne i nie będą już częścią państwa niemieckiego. Być może, liczyli na Werwolf i jego zdolność zastraszania napływowych po wojnie w Karkonosze osadników? I czy dlatego nieco poniżej Zakrętu Śmierci, przy trakcie do stacji kolejowej Szklarska Poręba Dolna, stoi niewielki domek, tak podobny do „domu strażnika” na górze Sobiesz? Możliwość taką uwiarygadnia złośliwa ironia losu: Churchill proponował wschodnią granicę Niemiec na Odrze i Nysie… Kłodzkiej! Tak, że zagrabione skarby miały pozostać ukryte do czasu przejścia frontu i ewentualnego opuszczenia tych terenów przez wojska radzieckie. Historia spłatała figla Niemcom. Granica powstała na Nysie – tyle, że Łużyckiej!