Karkonosze potrafią być przyjazne, a nasz Duch Gór to hojny i gościnny gospodarz. Jednak te niezwykłe, tajemnicze góry mogą – i często tak właśnie się dzieje – ukazać drugie, niezwykle groźne oblicze. Stało się tak również 20 marca 1968 r. Lawina pochłonęła wtedy w rejonie Białego Jaru 19 istnień ludzkich: 13 Rosjan, 4 Niemców z NRD i dwoje Polaków. Ich ciała znaleziono dopiero w kwietniu. Co robili oni w tamtej okolicy, w trudnych warunkach pogodowych, narażając się na wielkie niebezpieczeństwo? Czy byli tylko lekkomyślnymi uczestnikami zwykłej górskiej wycieczki? Całe Karkonosze, a w tym Biały Jar, były od wiek wieków terenem poszukiwań skarbów. Belgijscy górnicy – Walonowie zdobywali tu fortuny, ryjąc w skałach tajemne znaki odczytywane jedynie przez braci w rzemiośle. Gdzieś w Białym Jarze wybito przed stuleciami dwa szyby górnicze: Gustaw i Heinrich, po czym połączono je ze sobą podziemiami. Nikt dziś nie wie, gdzie konkretnie się znajdują, a o ich zawartości można tylko spekulować. Szukało ich już wielu śmiałków. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że skarbów III Rzeszy ukrytych w Sztolniach Białego Jaru tego feralnego, marcowego dnia, poszukiwała grupa oficerów KGB, Stasi i agentów SB. Teorie tę potwierdza opowieść, jakoby już wcześniej grupa ta zachowywała się bardzo nietypowo, jak na spragnionych widoków turystów z bratnich krajów. Nie rozmawiali z nikim, nie pytali o drogę, nie spacerowali po deptakach Karpacza, nawet nie bywali w gospodach, ku strapieniu lokalnych karczmarzy! Kimkolwiek byli, zabrali ze sobą tę tajemnicę. Ekipy poszukiwawcze WOP starannie zabezpieczyły odnaleziony pod lawiną sprzęt i wyposażenie (choć w akcji ratunkowej uczestniczyło 1100 osób, tylko WOP działał na terenie odnalezienia ciał), a pięcioro ocalałych z katastrofy odwieziono natychmiast wojskowym transportem.